niedziela, 5 czerwca 2016

Na granicy światów 3

                                                                       ROZDZIAŁ 3


 Śniąc, czułam bliskość swojej mamy. Czułam jej zapach, dotyk, ciepły oddech na swojej skórze. W moim zapuchniętym od wspomnień umyśle pojawiały się powoli wszystkie momenty ze wspólnego życia począwszy od dzieciństwa. 
Sytuacje, w których spędzaliśmy czas całą rodziną zdarzały się nieprawdopodobnie rzadko. Bardzo teraz tego żałowałam.
W tym momencie tylko śniąc mogłam powrócić do bezproblemowego, pełnego fantazji dzieciństwa.
Będąc gdzieś na granicy jawy i snu poczułam na policzkach kolejne, pojedynczo spływające, gorące łzy. Ostatnie wydarzenia przytłoczyły mnie do tego stopnia, że w każdej chwili spodziewałam się mordercy w swoim progu. Najcichszy szept, podmuch wiatru, albo skrzypnięcie podłogi  wprowadzało mnie w stan paranoicznego lęku. Musiałam się od tego uwolnić. Jedyną osobą, której najbardziej potrzebowała moja poraniona dusza był Aleks.
Pamiętam, że wczoraj zanim zmorzył mnie sen był przy mnie. Teraz jednak nigdzie go nie widziałam.
 Wstałam nagle z fotela, omiotłam spojrzeniem salon. Nic. Pobiegłam na górę, sprawdziłam łazienkę, wszystkie pomieszczenia, też nic. Nie spotkałam nawet swojego taty, ale pewnie dlatego, że załatwiał sprawy związane z pogrzebem mamy. Usiadłam na schodach chcąc zadzwonić do niego, lecz padła mi bateria. No świetnie! Jak niby miałam zachować jasność umysłu, skoro po morderstwie mojej matki, wszyscy nagle znikają z domu, bez słowa wyjaśnienia? Ta chora sytuacja doprowadzała mnie na skraj obłędu. A jeszcze bardziej myśl, że właśnie ktoś przed chwilą otworzył drzwi i bezszelestnie udał się do mojego salonu. A co, jeśli ten ktoś jest winny śmierci mamy? A co, jeśli ten ktoś przyszedł teraz po mnie? Zerwałam się ze schodów i popędziłam do salonu, chcąc stawić czoło nieznajomemu. Stanęłam jednak jak wryta po tym jak tym nieznajomym okazał się Aleks. Odetchnęłam z ulgą, jednak zaraz spoważniałam.
-         Obiecałeś, że będziesz zawsze, kiedy będę cię potrzebować, a ty tak po prostu wychodzisz? – Zaskoczyła go moja złość. 
-         Przepraszam, Klara, naprawdę przepraszam, ale moja siostra martwiła się zarówno o mnie jak i o ciebie. Żeby ją uspokoić musiałem wrócić.
Oliwia wie? Pewnie jej powiedział. Skoro tak sprawy się mają, to... nie mam się chyba za co na niego wydzierać, prawda? Podeszłam do niego, przytulając się. Odwzajemnił mój uścisk.
-         Już się martwiłam, że coś ci się stało. – Powiedziałam cichutko.
-         Posłuchaj, nigdzie się nie wybieram. Wiem, że twoje zaufanie do mnie jest mocno ograniczone. – oznajmił ze smutkiem. – Jednak chciałbym abyś mi darowała te wszystkie chwile, kiedy ci dokuczałem, a właściwie dokuczaliśmy... – zawiesił głos,
a ja nie wiedziałam co powiedzieć. Przecież już to przerobiliśmy, u niego w domu. Wyślizgnęłam się z jego ramion i rzuciłam mu pytające spojrzenie.
-         Już ci wybaczyłam, wiesz o tym.
-         Tak, wiem, nadal to do mnie nie dociera. Przez cały ten czas nie dostrzegałem tego jak dobrą i wspaniałą dziewczyną jesteś. Pomimo tego wszystkiego ty mi wybaczyłaś. Tak po prostu. Nie zasługuję na to.
Jego słowa wbijają mnie w podłogę. Och, tak bardzo chciałabym aby wiedział, co do niego czuję.
-         Wiem, że robiłeś źle, ale wiem również, że jesteś w stanie się dla mnie zmienić.
-         Tak, właśnie tego chcę.
Kiedy Aleks wypowiadał te słowa patrzyłam mu prosto w oczy. W tamtej chwili, zapomniałam o swojej mamie, zapomniałam o przytłaczających mnie uczuciach. Liczył się tylko blask bijący z jadeitowej zieleni jego spojrzenia.
 W czasie, gdy tak staliśmy naprzeciw siebie drzwi otworzyły się i pojawił się w nich mój tata. Z jego twarzy można było wyczytać udrękę oraz cierpienie jakie w sobie nosi po utracie swojej ukochanej żony. Podbiegłam do niego i mocno go przytuliłam.
-         W takim razie nie będę wam już przeszkadzał. – powiedział nagle Aleks. – Zadzwoń do mnie, jeśli będziesz potrzebowała mojego wsparcia.
Podszedł do nas, podając dłoń mojemu ojcu i pożegnał się z nim, wychodząc. Wybiegłam za nim wypowiadając jego imię. Odwrócił się w moją stronę z uniesionymi brwiami.
-         Dziękuję za to, że przy mnie byłeś w tak niesprzyjających okolicznościach.
-         Nie mógłbym cię zostawić samej. Jeżeli jest coś, co mogę dla ciebie jeszcze zrobić po prostu powiedz.
-         Bardzo bym chciała abyś był przy mnie na pogrzebie mojej mamy.
-         Oczywiście, jeśli tylko tego chcesz. – powiedział uśmiechając się. Odwzajemniłam ten gest po czym każde z nas odeszło w swoją stronę.
W domu jeszcze długo rozmawiałam ze swoim tatą o pogrzebie. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Jutro o dwunastej miałam się ostatecznie oraz nieodwołalnie pożegnać ze swoją mamą. Już nigdy więcej miałam jej nie zobaczyć. Ta myśl była tak przejmująca, że poczułam na twarzy gorące łzy. Wybiegłam z salonu, zerwałam kurtkę z wieszaka i pomimo tego, że zaczęło się ściemniać pobiegłam w swoje miejsce – na pomost pod wierzbą płaczącą. Usiadłam tam zupełnie sama w samotności i ciszy pozwalając płynąć swoim łzom. Mama by tego nie chciała. Na pewno tam, gdzie teraz się znajduje, jest szczęśliwa. Wiem, że nie chciałaby moich łez. Już wystarczająco się napłakałam. Moja kochana mamusia zasługuje na jak najlepsze życie. Nawet jeśli po śmierci nie jest do końca życiem.

                                                                     
                                                                         ***

 Już od dziesięciu minut przyglądałam się sobie w lustrze. Nigdy nie wyglądałam, aż tak ponuro. Czarna sukienka, buty, płaszcz w połączeniu z trupio bladą twarzą wykrzywioną bólem stwarzały wrażenie wyeliminowanej ze społeczności dziewczyny. Tak właśnie się czułam. Miałam świadomość, że każdy kiedyś przeniesie się w lepsze miejsce, ale pogodzić się z tym nie potrafiłam.
 Punktualnie o godzinie 12 dojechaliśmy na cmentarz. Spostrzegłam spoza kotary łez, nawet nie zauważyłam kiedy się pojawiły, że przybyło dużo osób. Bliska rodzina, przyjaciele, koleżanki i koledzy z pracy mamy. Wszyscy przygnębieni, wszyscy płaczą. Naprawdę nie wiedziałam jak to zniosę. Potrzebowałam teraz samotności i spokoju. Zrozpaczeni ludzie mi w tym nie pomagali, Wystarczą mi moje łzy. Spośród tłumu udało mi się wyłowić spojrzenie Aleksa. O dziwo on się uśmiechał. Naprawdę się uśmiechał! Uniosłam delikatnie wargi, patrząc w jego stronę, jako podziękowanie, że chcę mnie w ten sposób wesprzeć. 
Zrobiło mi się ciepło na sercu. Był jedynym pozytywnym promieniem nadziei. Wiedziałam, że wszystko z czasem się jakoś ułoży.
 Kościół w którym miała się odbyć msza żałobna był skromny. Po lewej i po prawej stronie znajdowały się ławki a na samym środku czarna, lśniąca trumna. Serce podeszło mi do gardła. Wolnym krokiem podeszłam do ciała matki. Nawet teraz wyglądała pięknie w białej sukience z czarnym różańcem owiniętym wokół nadgarstków. Wyciągnęłam dłoń w stronę jej zimnego już policzka. Pogłaskałam ją po nim delikatnie, zamykając oczy. To już ostatnia chwila, w której będziemy razem, przynajmniej fizycznie, gdyż w moim sercu zawsze będzie żyła. Wolałam sobie wyobrażać, że zapadła w długi, wieczny sen. Cofnęłam rękę, odchodząc w stronę taty. Kątem oka zauważyłam Aleksa stojącego w rogu Kościoła.
 W końcu nadeszła chwila w której kapłan rozpoczął tę smutną ceremonię. Prawdę mówiąc niewiele z tego pamiętam. Wyłączyłam się, wlepiając swoje spojrzenie w trumnę.
Potem tylko zmusiłam swoje otępiałe ciało do marszu w stronę wykopanego już grobu.
Wszystko docierało do mnie wolniej.

Już Cię nie zobaczę mamo.

Nie ujrzę Twojego uśmiechu.

Nie usłyszę Twojego głosu.

Nie poczuję Twojego opiekuńczego dotyku.

Odeszłaś ode mnie.

Na zawsze.

 Głuchy odgłos trumny uderzającej o ziemię zachowa się w mojej pamięci.
Tak samo jak rozpaczliwy szloch wydobywający się z mojego gardła i słone łzy wytyczające mokre strumienie na mojej twarzy. 
Opadam na kolana z bezsilności.
Ciepła para ramion zielonookiego chłopaka, trzymająca mnie w uścisku.
Zapewnienie bezpieczeństwa.
Siedzimy tak razem, wtuleni w siebie jeszcze dobre dwie godziny.

                                                                        
                                                                          ***

 Teraz, leżąc w łóżku, rozmyślam o tym wszystkim. Nie mogę zawieść mamy a przede wszystkim siebie. Muszę sobie obiecać, że będę silna. Nic nie może mnie złamać. Nic ani nikt. Nie poddam się tak łatwo.
Zrobię wszystko, żeby mama była ze mnie dumna, gdziekolwiek jest.
Nie pozwolę sobie już na płacz. Będę dzielna.
Śmierć powinna być czymś naturalnym w końcu jest częścią życia.
Jedni ludzi odchodzą by zostawić miejsce dla innych, nowych istnień.
Szkoda tylko, że nikt nie ostrzega nas przed tym jak wiele bólu i cierpienia za sobą niesie, zbierając wciąż nowe ofiary, w postaci ludzi, po których zostają jedynie wspomnienia.

 Wybierz swoje ostatnie słowa, które wypowiesz

To ostatni raz,

Ponieważ Ty i Ja narodziliśmy się po to, aby umrzeć


Narodziliśmy się po to, aby umrzeć

Narodziliśmy się po to, aby umrzeć*



 Zamykam oczy czkając na sen, który niespodziewanie sprawia, że powieki opadają, wydobywając spod siebie ostatnią łzę, oddaną za osobę która ofiarowała mi życie.

Kocham Cię mamo.

To ostatnie słowa, które wypowiadam nim całkowicie oddaje się w objęcia Morfeusza.















* fragment piosenki Lany Del Rey „Born to be die”



 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz